Stwierdziłem, że Pingwin od HBO zasługuje na trochę więcej niż krótki post na Facebooku.
Nie ukryję, że trochę czekałem na ten serial, zwłaszcza po obejrzeniu Batmana z 2022 roku. Nawet pozwolę sobie przypomnieć, co pisałem o tamtym serialu wcześniej:
Robert Pattinson stworzył jego wersję, która pokazuje to, co by było gdyby młody człowiek był pochłonięty zemstą. Nie widział do końca właściwej drogi do osiągnięcia celu, jakim jest zemsta na przestępcach i korupcji trawiących jego ukochane miasto.
To jak w końcu wypada Pingwin?
Specyficznie. I to najlepsze słowo do określenia tej produkcji. Zacznijmy jednak od początku. Pierwsze, co mnie uderzyło w tym odcinku to fakt, że nie jest to do końca taki standardowy pilot.
Odpowiedzmy jednak sobie na pewne ważne pytanie, mianowicie: Czy trzeba obejrzeć Batmana przed Pingwinem? I tutaj mam pewien problem.
Nie, ponieważ to oddzielne produkcje!
Co prawda dzieją się w tym samym świecie i niejako jest on już dość mocno nakreślony. I dla kogoś, kto tego nie widział lub nie zna tej postaci — będzie czuł, że jest to dziwny serial. Zwłaszcza w momencie, kiedy mówimy tutaj o pilocie, który z własnej definicji ma służyć jako wejście do produkcji.
Tak
Jeśli tak, jak ja — macie już rozeznanie kim jest Pingwin albo czym i jakie jest miasto Gotham, to mamy już połowę roboty za nami. To wiąże się z tym, iż mam już pewne założenia i zasady przyjęte jako stałe punkty, a przez to inaczej wybaczam grzechy tej produkcji.
Pingwin ma coś, co jest dobre!
Nie jestem z tych, co po jednym odcinku oceniają całą produkcję. I na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć, czy będzie najlepszym serialem w 2024. Jednak jest coś, co mnie tutaj urzekło.
Mianowicie postać samego głównego bohatera, którego gra Colin Farrell.
Nie jestem fanem tego aktora. Nie urzekł mnie w serialu Detektyw, ani nie zrobił tego w Dżentelmenach. Tutaj jest nieco inaczej i nie jest to wyłącznie sprawa samego wyglądu. Oswald w tej wersji jest bardziej przekonujący, mroczny, a do tego przebiegły i widać, że zna to miasto lepiej, niż pokazuje to swoim wrogom.
Dla kogo jest ta produkcja?
Prawdę powiedziawszy, dla każdego. Jest natomiast jedno małe „ale”. Trzeba do tej produkcji podejść najlepiej z czystą głową i zrozumieniem, że to inna wersja, a porównanie do tego, co było wcześniej, będzie zaburzało odbiór tego, co chcą nam w tym serialu przedstawić.
Jeśli podobał Ci się ten numer, podziel się z nim na swoich mediach społecznościowych. Wpadnij też na mojego Twittera albo Facebooka, albo postaw mi kawę.