Karol Riebandt

Gracz, psycholog z zawodu, sceptyk i technofob z przymrużeniem oka.

Minghun (2024)

W sobotę miałem okazję wybrać się na jeden z filmów, który pokazywano podczas Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Był to Minghun z Marcinem Dorocińskim w roli głównej. 

Chciałem go obejrzeć odkąd okryłem plakat tej produkcji, który urzekł mnie swoim minimalizmem i jednocześnie emocjami, jakie skrywał w sobie. 

To film specyficzny, mocny i jednocześnie bardzo złożony. Można by powiedzieć, że dla wielu i bardzo potrzebny. Niezależnie od tego, jak radzimy sobie z tematem śmierci naszych bliskich. 

O czym jest Minghun?

O stracie, o miłości do kogoś, kogo już nie ma i znalezieniu się w świecie bez bliskich nam osób. Nie chcę wam tutaj pisać o wątku fabularnym, bo nie w nim jest magia tej produkcji. 

Cały film to tak naprawdę jedna wielka opowieść kadrami o tym, jak zmienia się świat i nasze życie, gdy nagle naszych bliskich zabierze śmierć. Jurek Weintert (Marcin Dorociński) wraz z teściem Bennym (Daxing Zhang) starają się obaj poradzić sobie ze stratą ukochanej Masi. 

Nie cierpią się oni, jak to bywa czasem w rodzinie, jednak dochodzą do pewnego porozumienia, kiedy to Benny wpada na pomysł by odprawić tytułowy Minghun. To stary rytuał polegający na tym, by odprawić zaślubiny po śmierci panny i pana młodego. 

Brzmi makabrycznie i surrealistycznie, prawda? Taki jest Minghun

Wręcz niczym zabobon, jak w pewnym sensie każdy pogrzeb. Wiara to bardzo specyficzna rzecz, czasem daje ukojenie i odpowiedź na wiecznie trudne dla nas pytanie: Co jest po śmierci? I czy wszystkie pogrzeby to może faktycznie są absurdem i jednocześnie zabobonem? 

Pozostaje jeszcze druga sprawa. Mianowicie: czy znamy swoich bliskich na tyle, by móc o nich mówić po śmierci? Ten film opowiada również o tym. O zderzeniu niewiedzy z tym, co jest nam znane i wydawało nam się prawdą.

Podczas oglądania uderzyło mnie jeszcze to, że jest to film tak naprawdę grający na emocjach. Im człowiek oglądał go dalej, tym przekonywał się, że to wszystko, co czujemy może zdarzyć się nam. A to jak sobie z tym poradzimy, zależy od nas i tych, którzy są obok, kiedy ich faktycznie potrzebujemy. 

Minghun
Kadr z filmu Minghun (2024).

Wybaczcie, ale więcej o tej produkcji nie napiszę, bo jest to po prostu fizycznie ciężkie. Jednak mogę z całym sercem polecić tę produkcję, bo to jak ją interpretujemy zmienia się wraz z tym, jak wiele z niego rozumiemy i jak bardzo możemy się utożsamić z tym, co czują główni bohaterowie. 

Niesamowicie cieszę się, że miałem okazję obejrzeć to na festiwalu i doświadczyć tego w trochę innej wersji niż ma to miejsce na premierach filmów. Minghun to naprawdę widowisko warte uwagi.


Jeśli podobał Ci się ten numer, podziel się z nim na swoich mediach społecznościowych. Wpadnij też na mojego Twittera albo Facebooka, albo postaw mi kawę.

Next Post

Previous Post

Leave a Reply

© 2024 Karol Riebandt

Theme by Anders Norén