Konklawe — wiara i władza nie zawsze idą w parze
Konklawe zawsze jest szczególnym wydarzeniem, niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący. To moment, gdy zostaje wybrany następny Papież, a to często może zaważyć na wizerunku instytucji, jaką jest kościół katolicki. Jednak to stworzone na motywach powieści Roberta Harrisa jest inne…
To film o kościele, lecz innym niż znacie dotychczas…
Na wstępie czuję potrzebę do pewnego rodzaju spowiedzi. Nigdy nie byłem zbytnio religijnym człowiekiem i myślę, że potrafiłem w jakimś stopniu dochodzić do porozumienia z tymi, którzy wierzyli w Boga. Jednak po tym filmie mam pewnego rodzaju wewnętrzną rozterkę – bo wychodząc z kina, zostały we mnie pytania. Czym jest wiara? Kim jest ten, kto wierzy i jaki byłby świat bez tego, że ktoś może wierzyć w Boga?
Kardynał Lawrence ma przed sobą niezwykle trudne zadanie. Ma on przeprowadzić właśnie tytułowe Konklawe, a to nie jest takie proste. Od samej organizacji, przez politykę, aż po wybór kardynała godnego bycia człowiekiem o takiej władzy.
W końcu jeden człowiek może zmienić losy świata i musi on być jak najbliżej tych, którzy będą wyznawcami jego słowa i idei. Pośród elektów znajduje się kilka nazwisk, ale wszyscy oni są w końcu ludźmi popełniającymi grzechy.
Wybór za wyborem… a Konklawe trwa
Konklawe to produkcja ukazująca nie tylko sam proces wyboru następnego Papieża, ale i także nieczyste zagrywki kardynałów między sobą. Co więcej, w całej tej sytuacji wiele zmienia fakt, iż poprzedni Papież zdaje się maczać w tym wszystkim palce zza grobu.
Przez cały film widzimy tak naprawdę nie tylko wojnę o głosy, ale i także to, jak ten, kto będzie następny – może zmienić kościół na lepsze lub gorsze. Jedni chcą władzy, bo mają swoje racje. Inni nie są gotowi na to poświęcenie. I wydaje się, że wybrany zostanie faktycznie ten, co nie chce. A może wyboru dokona sam Bóg obserwujący to wszystko i dający swe znaki?
Aktorzy wcielający się w kardynałów stopniowo przez cały film ukazują nam, iż są ludźmi, a nie bogami. To pozwala nam zajrzeć tak naprawdę trochę za kulisy moralności hierarchów jednej z najpotężniejszych instytucji na świecie. Czuć było to napięcie i jednocześnie rozterkę między ambicjami i wiarą oraz po prostu człowieczeństwem. Każdy z nich był człowiekiem i to takim, który wcale nie udawał, że jest krystalicznie czysty niczym łza.
Ten film wprawia w zadumę nad nami samymi…
Teraz, gdy piszę te słowa, dalej czuję, iż w głębi siebie mam tę rozterkę związaną z tym, kim jestem i czy moje decyzje są właściwe. W Konklawe to nam towarzyszy od początku aż po napisy końcowe.
Konklawe to nie jest film dla wszystkich. Niby wszyscy wiemy mniej więcej, jak ten proces wygląda i oczywiście jaki jest jego efekt końcowy. Jednak patrząc po tym, co przygotował nam reżyser i aktorzy – jest czymś innym. I ta produkcja naprawdę potrafi zostawić w nas pewnego rodzaju rozterkę. I to taką, że więcej w nas pytań niż odpowiedzi.
Nawet jeśli Konklawe to film wielowątkowy – nie można pozbyć się wrażenia, że gdzieś coś nie zostało zamknięte i dalej nad nami wisi, a konsekwencje mogą być niewyobrażalne.
Na dodatek widać też było, że ta produkcja była niezwykle precyzyjna w kwestii tego, jakie kadry przedstawiane są widzowi i co mają one za sobą nieść w parze z niezwykłą muzyką, która niczym skalpel nacinała już i tak dobrze wytworzoną ranę w procesie wyboru Papieża.
Ciężko jest mi znaleźć coś, co sprawia, iż nie mogę polecić tej produkcji. Jestem przekonany o tym, iż jej treść może spotkać się z krytyką. Jednak myślę, że w dzisiejszych czasach – jest on niezwykle potrzebny niezależnie od tego, jakiego wyznania jesteśmy.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, podziel się z nim na swoich mediach społecznościowych. Wpadnij też na mojego Twittera albo Facebooka, albo postaw mi kawę. Pamiętaj też o newsletterze „Pixelowa Kultura”, który za darmo znajdziecie na platformie Substack.
What do you think?
Show comments / Leave a comment