Czasem trafiamy na takie gry, które na początku potrafią odrzucić, jednak gdy faktycznie spróbujemy zatopić się w ich świecie, okazuje się, że mają wiele do zaoferowania. Tak miałem z Dishonored.
Pierwszym z nich jest fakt, że nie jestem fanem gier z perspektywy pierwszoosobowej w gatunku, innym, niż strzelanka. Drugim powodem jest to, że nie jestem mistrzem skradania się.
Aczkolwiek po pewnym czasie jest inaczej…
Kiedy zrozumiałem jak w ogóle poruszać się w tym świecie za pomocą mocy oraz zauważyłem że do celu można dojść wieloma ścieżkami. To wtedy faktycznie zaczęła się zabawa. Chociaż do dziś uważam, że sterowanie w obu tych tytułach jednak wygodniejsze jest w wersji pecetowej.
Grałem również w wariant konsolowy i muszę powiedzieć, że jeśli ktoś woli pada od myszki i klawiatury — w miarę szybko przystosuje się do schematu poruszania. To przełoży się na styl rozgrywki.
Twoje decyzje to twoje życie… albo śmierć.
Twórcy tej gry postawili na autonomię gracza, sprawiając, że jego wybory mają znaczenie. Nie tylko na to, w jaki sposób eliminuje on swoje cele, ale i także jak jego wybory wpływają na otaczający go świat. W swoim pierwszym podejściu (mimo grania na łatwym) wybrałem ścieżkę wysokiego chaosu. Dzięki temu zobaczyłem, że ten świat staje się mroczniejszy, a nasze zadania trudniejsze i wymagające.
Dishonored to nie jest gra, w której możemy zapchać sobie ekwipunek na zasadzie “a może przyda mi się później”. Musimy uważnie planować podejście do celu. Do tego dobrze zarządzać swoim ekwipunkiem. Znajdziemy podczas zabawy przedmioty, które przydadzą się nam do przejścia danego etapu, lecz nie zawsze. Z pomocą tutaj może przyjść fakt, iż w niektórych miejscach znaleźć możemy czarnorynkowe sklepy, a tam za znalezioną gotówkę uzupełnimy nasz arsenał.
Za co można pokochać ten stary tytuł, jak Dishonored?
Bez wątpienia dla wielu będzie to właśnie nie tylko skradanie, ale na szczególną uwagę zasługuje również oprawa audiowizualna. Grafika może bez wątpienia trafić do fanów horroru oraz groteski. Zwłaszcza takim, którym nie przeszkadza, iż tu i tam wkrada się steampunk.
Sam świat w sobie jest też mroczny i jednocześnie sprawia wrażenie niebezpiecznego. To w połączeniu z fabularnym wątkiem nawiązującym do plagi przenoszonej przez szczury — może powodować, że włos na głowie się zjeży.
Jeśli szukacie gry na nadchodzące jesienne wieczory, to Dishonored mimo swoich lat na pewno będzie świetnym tytułem. A jeśli nie trafiliście na cokolwiek z portfolio Arkane Studios, tu macie świetny początek growych przygód.
Jeśli podobał Ci się ten numer, podziel się z nim na swoich mediach społecznościowych. Wpadnij też na mojego Twittera albo Facebooka, albo postaw mi kawę.